„Nie zapomnij…”
- wystawa, którą można było oglądać do końca czerwca w słupeckim muzeum przypominała o… pamiętaniu. Kartki z pamiętnika ożywały podczas ich „przewracania”
przy czytaniu sentencji. Lekko kołysały się także fotografie tych, którzy się wpisali
do pamiętnika - jakby chcieli powiedzieć: nie zapomnij…. Czas płynie szybko, wszystko zmienia się jak
w kalejdoskopie, ale takie uczucia jak miłość, przyjaźń trwają.
Jakby wbrew CZASOWI.
Grażyna Harmacińska-Nyczka (ur.1926) wie o tym doskonale. Mimo, że minęło
już ponad
77 lat od ostatniego spotkania z Danką Rozentalówną
- jej przyjaciółką, z którą poznała się
w listopadzie 1939 r. w szkole powszechnej (szkoła
za przyzwoleniem władz okupacyjnych funkcjonowała od listopada1939 do pocz. marca
1940r.), gdy zbliża się data 17
lipca 1940r. czuje w serce ukłucie lęku i wracają wspomnienia. W dziennikach,
w których zapisywała swoje bardzo osobiste refleksje, a które zaczęła prowadzić
jako bardzo młoda dziewczyna odnotowywała także różne sytuacje, wydarzenia, które miały miejsce w tym czasie w Słupcy. Jej zapiski przez to mają
wartość historyczną i dużo mówią o realiach
okupacyjnych w naszym mieście. Pod
pamiętną datą 17.7.40 r. środa, 9 godzina wieczór Grażyna Harmacińska zapisała:
„Jezu! Jezu! Jezu! Jak mi się chce płakać.
Ach, nie wiem od czego zacząć. Żebym mogła Dance powiedzieć, ale nie można
teraz iść .Wieczorem bębnili , że nie
wolno Polakom wychodzić dziś od wpół do
dziewiątej (wieczorem) do 6 rano. Tylko
Polakom. I teraz jechali ci „żółci” hitlerowcy i mówili , że jutro rano już nie
będzie w Słupcy Żydów . I żebym Dance mogła to powiedzieć, ale nie można wyjść,
wyszedł rozkaz , że kto wyjdzie na ulicę to policja będzie strzelać. Więc to
dlatego Polakom nie wolno wychodzić, bo będą Żydów łapać. Może jutro Danki już
nie zobaczę, O Boże tak mi żal Danki. Na
pewno ich wywiozą”.
18 lipca 1940 r. czwartek, rano Pochmurno,
deszcz. Mama mnie zbudziła o 4 rano. Całą noc śniła mi się Dana, że nie wyjechała.(…) O wpół do siódmej rano przyszła
p. Lisowa,
( Żydówka z Zagórowa) miała jakieś sfatygowane palto, na sobie plecak. Mówiła, że
uciekła do ogrodu jak przyszli o 12 w nocy. I jak tylko była 6 godz. to tu
przyszła. Była tak zdenerwowana ,uciekała do Zagórowa, do domu. Jeszce dzisiaj znaleźli 4 rodziny żydowskie,
które się ukryły(…) jeszcze nic nie wiem o Dance. I podwody jeszcze nie
przyjechały. Mam takie przeczucie , że Danka przyśle mi list przez pana Przybylskiego, zna go. Niemcy podobno
bili Żydów, nie wolno im posyłać paczek, nie wolni im posiadać
pieniędzy. Listy wolno pisać. Dana na pewno napisze do mnie. Zna mój adres. Dany
nie ma i będzie b. smutno”. Dalszy wpis z godziny 22. 00 wieczór Hala
(koleżanka Grażyny i Danki ) była dziś
u mnie. Teraz czekamy na p. Przybylskiego. Wujek Brzuśkiewicz już przyjechał.
Zawieźli ich (Żydów ) do Rzgowa, a dalej kto inny powiezie. Nocują
w remizie i gdzie tylko można.”
19
VII, piątek rano : „Żniwa już się zaczęły. Dziś ciepło i
wietrzyk wieje. Żal mi Dany. (…) Pan Przybylski mówił ,że widział Danę. Mówił
że Żydów tyle było z tej Słupcy. Chyba ze 400. A jak ich bili. Jakiś zemdlał i spadł z wozu. Dopadli go i zaczęli bić, kopać(…)Wczoraj wieczorem było
mi ich tak żal , że nie mogłam już wytrzymać.
Płakałam”.20 VII 1940r.(…) o Danie nic nie wiem. Tak mi pusto bez
niej.(…).Dziś mi się śniła Dana i Genia ,że tu przyjechały i częstowałyśmy je, że mieszkanie Dany
odpieczętowałyśmy a żandarm wpuścił nas
(…)”. Znajomość obu dziewczyn, wspólne spotkania, rozmowy, czytanie książek,
odrabianie lekcji , zabawy trwały krótko, zaledwie kilka miesięcy; potem wzajemne
relacje i rodząca się więź umacniana była poprzez listy i kartki pisane do
siebie. Korespondencja Danuty do Grażyny, którą ta przechowała ocalając pamięć
o swojej przyjaciółce jest
bezcennym źródłem informacji o tragicznym
losie rodziny Rozentalów i mieszkańców
Słupcy poch. żydowskiego .
. ……………………………………………………………………
Z chwilą wybuchu II wojny światowej społeczność żydowska w Słupcy liczyła niewiele ponad 1000 osób. Najpierw zamknięto
synagogę, wprowadzono obowiązek noszenia gwiazdy Dawida; Żydzi mogli
poruszać się tylko rynsztokami, musieli kłaniać się każdemu Niemcowi; w swoich
dziennikach pod datą 26 maja 1940r.
Grażyna zapisała: „wieczorem przyjechali hitlerowcy
i zaczęli łapać w mieście Żydów. Potem pobrali z bóżnicy książki i kazali na
rynku Żydom je palić. Ach jak wtedy ich bili.(…)Kazali im do 10 wieczór
siedzieć na rynku i
gołymi rękami w palących książkach ogień rozniecać A na koniec kazali
przyklękać i pochylać twarz nad tym
ogniem. Tego dnia był wielki popłoch w mieście”. Pamiętnej zaś nocy z 17
na 18 lipca 1940 r. nad ranem , słupeccy Żydzi zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, musieli
pod groźbą śmierci stawić się na rynku, na placu szkolnym i furmankami zostali wywiezieni z miasta. W pierwszej fazie ich gehenny uniknęli
eksterminacji przesiedleni do gett otwartych; przebywali w Rzgowie, Świątnikach, Zastrużu także i w pobliskim Zagórowie. Danka ,w jednym pierwszych listów z datą 19 lipca 1940 r. napisała znamienne słowa: ”Nikt
nie widział, nikt nie słyszał i nie ma Żydów w Słupcy.” Getto w Rzgowie istniało do października 1941r . Już w marcu
1941r. specjalnym transportem przez Konin, Łódź wywieziono część Żydów m.in. do Izbicy nad Wieprzem, Józefowa, Krasnystawu
; ci co zostali, zginęli bestialsko zamordowani w lasach niedaleko
Kazimierza Biskupiego. Rodzina Rozentalów znalazła się w Izbicy n/Wieprzem.
W Łodzi oddzielono ojca Danki ,jak się później okazało, trafił do
obozu pracy w Straszynie k. Gdańska. Przeżył, cudem ocalony, wrócił w 1945r do
Słupcy, z której wyruszył na wschód szukać swoich bliskich. Ślad po nim
zaginął.
Listy z Izbicy przychodziły nieregularnie. W ostatniej (jak się okazało) kartce z datą 25 marca 1942r. Danka napisała:
”U nas strasznie źle. Głodujemy, bo nie
można nic zarobić, a choćby już kto mógł, to nie wolno. Sprzedałam z siebie
ostatnią suknię, nie mam bucików. Jesteśmy wszyscy nadzy i bosi .Kiedy skończy
się ta nasza męka? (…) czy my to
przetrzymamy?”
Sura z Głowińskich Rozentalowa -
matka, Danuta (Debora)
ur.1926r. jej młodsza siostra Hanka
(Chana) ur.1930. oraz ich kuzynka
Eugenia(ur. 1923r/.?) i wielu słupeckich Żydów zostało zamordowanych najprawdopodobniej w Obozie
Zagłady w Bełżcu.
Ten założony w 1940 r. obóz pracy przymusowej dla Żydów i Cyganów,
przebudowany od listopada 1941 do marca 1942 (wyposażony w 6 komór gazowych ) służył do „szybkiego i sprawnego zabijania”. W
marcu 1942r. zaczął przyjmować pierwsze transporty Żydów, w tym z Izbicy. Przeciętnie
mordowano 10 tys. ludzi na dobę. W ciągu 10 miesięcy funkcjonowania obozu
Niemcy wymordowali 600 tys. Żydów z Polski i Europy.
„Żadne przedsięwzięcie archiwalne nie
jest w stanie uratować ludzkiego życia. Ale może ocalić jego sens, a także godność człowieka”(Z. Gluza).
Słupeccy Żydzi byli ważną cząstką naszej wspólnej historii.
Danuta Rozentalówna w jednym z ostatnich z listów z dnia 3 września 1941r. napisała: „Pozdrów ode mnie wszystkich, ale to dosłownie wszystkich(…) Pozdrów,
ode mnie Słupcę”.
Po 75 latach od Jej śmierci wraz z adresatką listu Grażyną Harmacińską przekazujemy te pozdrowienia. Pamiętajmy!
Dziękuję mojej przyjaciółce Grażynie Harmacińskiej –Nyczce za możliwość wykorzystania w tym tekście jej osobistych dzienników. Ponadto informacje z : www.sztetl.org.pl, Dzieje Słupcy,1996r., A. Rottenberg, Proszę bardzo,W-wa 2019
Beata Czerniak
Muzeum Regionalne w Słupcy
www.muzeumslupca.pl,
facebook.com/muzeumslupca.pl